W sobotę, 4 listopada, grupa słuchaczy i sympatyków UTW pojechała do Łańcuta i Rzeszowa, w Podkarpackie. Łańcut jest wyjątkowo często odwiedzany przez turystów ze względu na ciekawą historię i unikalny zespół pałacowo-ogrodowy, posiadający status pomnika historii, utrwalony w licznych dokumentach filmowych i najnowszej ekranizacji ?Trędowatej?w reżyserii Jerzego Hoffmana. My też zapragnęliśmy pooddychać atmosferą wspaniałej magnackiej rezydencji, obejrzeć niezapomniane ogrody i słynną wozownię.
Podróż nie przyniosła niespodzianek: w przeciągu dwu godzin, dzięki autostradzie, dotarliśmy do celu i po opuszczeniu parkingu wkrótce znaleźliśmy się w łańcuckich ogrodach. Czekając na przewodników, wybraliśmy się na czterdziestominutowy spacer po parku, o charakterze angielskiego parku krajobrazowego. Jesienne słońce i przejrzyste powietrze zachęcało do robienia selfie i fotografowania otoczenia. Podziwialiśmy okazały starodrzew, szczególny zachwyt budziły potężne platany i dęby, porośnięte purpurową winoroślą wyniosłe mury zamku. Z uzyskanych później informacji wynikało, że park zajmuje 36 ha powierzchni, a na jego terenie znajduje się szereg obiektów zabytkowych: Oranżeria, Zameczek Romantyczny, ujeżdżalnia, stajnie, wozownia, szkoła muzyczna (dawniej dom ogrodników), Storczykarnia oraz kort tenisowy. W obrębie parku utworzono także niewielkie jezioro.
Potem, podzieleni na dwie grupy, udaliśmy się pod opieką przewodników na zwiedzanie zamku. Żeby uszanować cenny parkiet, swoiste dzieło sztuki dawnych rzemieślników, włożyliśmy filcowe kapcie i zmagając się z brakiem solidnego tarcia, ruszyliśmy na komnaty?. Przewodniczka w naszej grupie stanęła na wysokości zadania: opowiadała ze swadą dzieje zamku, wplatając w swoją powieść anegdoty z życia jego mieszkańców i właścicieli. Przekazała nam mnóstwo informacji, które tworzyły barwną, fascynującą, wielopokoleniową historię polskiej arystokracji, zamieszkującej rezydencję.
Po krótkiej wizycie w Oranżerii, gdzie zgromadzono wiele egzotycznych roślin i zwierząt, ruszyliśmy w stronę wozowni. Ta część trasy turystycznej wzbudziła największe emocje u panów, którzy z podekscytowaniem oglądali karoce, sanie, bryczki, kariolki, rozwiązania techniczne w ówczesnych środkach transportu, umożliwiające podróż w warunkach niemal komfortowych. Łańcuckie Stajnie Cugowe, w których umieszczono niezwykłą kolekcję powozów, powstały w 1892 r. Posiadają ciekawą architekturę i wystrój: z boazeriami, grafikami angielskimi na ścianach, meblami do wypoczynku po konnych spacerach i z pełnym, luksusowym urządzeniem i wyposażeniem stajennym, tak dla koni wierzchowych, jak i zaprzęgowych. Niewiele było tak bogatych stajni nawet u monarchów europejskich.
Pożegnaliśmy brawami naszą przewodniczkę i, po krótkiej podróży, zatrzymaliśmy się w pobliskim Rzeszowie, stolicy województwa podkarpackiego. Tutaj oprowadzał nas po starym centrum miasta kolejny przewodnik. Po opuszczeniu uroczego Rynku z renesansowym Ratuszem oglądaliśmy zabytkowe kościoły [w tym najstarszy, gotycki kościół farny pw. śś. Stanisława i Wojciecha] klasztor bernardynów, kościół i Kolegium Pijarów, stary klasycystyczny budynek teatru miejskiego, nowoczesne wieżowce. Dłużej zatrzymaliśmy się przy zamku, ogrodzonym wysokim murem obronnym, wybudowanym w latach 1902?1906 na miejscu dawnego zamku Lubomirskich. Przy ulicy Kasztanowej oglądaliśmy secesyjne kamieniczki, o oryginalnej architekturze, ukryte w starych ogrodach. W drodze powrotnej spotkaliśmy Tadeusza Nalepę: odlana z metalu figura znanego muzyka, kompozytora, założyciela zespołu Breakout, budziła żywe zainteresowanie.
Miasto Rzeszów, lokowane na prawie magdeburskim w roku 1354, liczy ok. 180 tys. mieszkańców, ale z początkiem roku akademickiego na ulice wylega dodatkowo 60 tys. studentów. Mijały nas liczne grupy młodzieży, także zastępy harcerzy, składających kwiaty pod tablicami i pomnikami, upamiętniającymi wydarzenia i postacie, zasłużone dla Polski. [Rzeszów i okolice w czasach II wojny światowej były terenem działania licznych oddziałów AK. Po zajęciu miasta przez wojska sowieckie NKWD rozpoczęło krwawe represje wobec żołnierzy armii podziemnej.]
Trochę zmęczeni, ale w patriotycznych nastrojach, wróciliśmy do domów, bogatsi o nową wiedzę i emocje. Doładowaliśmy intelektualne akumulatory, by jutro znów wyruszyć w nieznane?
Tekst i zdjęcia: Barbara Narewska
Więcej zdjęć z wycieczki w zakładce Galeria
Dla ciekawych:
Pierwotnie znajdowała się tu wieża obronna, wzniesiona przez ród Pileckich w drugiej połowie XIV wieku. W 1610 r Stadniccy rozbudowali zamek, który zyskał kształt podkowy. Ale dopiero ród Lubomirskich nadał mu charakter magnackiej rezydencji, obudowanej fortyfikacjami bastionowymi, dzięki którym skutecznie odparł atak Szwedów i Węgrów w połowie XVII wieku. Izabela Lubomirska z Czartoryskich po 1783 roku tereny fortyfikacji ziemnych zamieniła na ogrody. Po jej śmierci, w roku 1816, Łańcut przeszedł w ręce jej wnuków, Alfreda i Artura Potockich. W roku 1830 Łańcut stał się ordynacją z Alfredem Potockim jako pierwszym ordynatem. W czasie II wojny światowej w zamku mieścił się sztab Wehrmachtu, dzięki czemu nie rozgrabiono unikatowych zbiorów dzieł sztuki. Za zgodą Niemców, w 1944 r. Alfred Potocki, uciekając przed Armią Czerwoną, wywiózł na zachód wiele dóbr zamkowych. Mimo to wnętrza pałacu nadal zachwycają bogactwem zgromadzonych tu kolekcji mebli, obrazów, zegarów, rzeźb, kobierców, żyrandoli, porcelany, broni, itd. Spore zainteresowanie wywołały łazienki [ w wieku XVIII i XIX stanowiły novum], dzięki którym wśród wdzięcznych gości zamek zyskał miano najnowocześniejszego w Europie? Zajrzeliśmy też przez otwarte drzwi do sali teatralnej, gdzie na scenie wystawiano różne sztuki ku uciesze właścicieli i znamienitych gości.