Zwiedzanie Łodzi podczas dwudniowej wycieczki 7-5 maja 2024r rozpoczęliśmy od spotkania z naszą przewodniczką p. Aleksandrą Ciach przy obiekcie, który nosi nazwę "Manufaktura". Powstał w miejscu dawnej fabryki włókienniczej Izraela Poznańskiego. Do dziś zachowały się wszystkie budynki tworzące pełny cykl produkcyjny tkanin: od przędzalni, przez tkalnię, po wykończalnię. Olbrzymia powierzchnia sprawia, że obok licznych sklepów znalazło się tu miejsce na instytucje kultury, takie jak muzea (Muzeum Sztuki MS2, Muzeum Fabryki oraz Muzeum Miasta Łodzi), teatr i kino, jak również mała i duża gastronomia w postaci kawiarni i restauracji. Manufaktura w Łodzi zyskała miano centralnego punktu miasta i jest obecnie jego wizytówką porównywalną do ulicy Piotrkowskiej. Z kompleksem fabrycznym Poznańskiego sąsiaduje jego eklektyczny pałac z niezwykle strojną fasadą i urządzonymi z przepychem wnętrzami. Dziś w gmachu mieści się muzeum Miasta Łodzi, które przybliża historię miasta, rodziny Poznańskich oraz najznakomitszych łodzian.
Spojrzeliśmy też na niezwykły 3,5metrowy lustrzany pomnik w postaci kultowego serca WOŚP ufundowany w darze za hojność mieszkańców na cele fundacji J. Owsiaka.
Na początku słynnej, ponad 4 km ulicy Piotrkowskiej /w stronę Piotrkowa Trybunalskiego/ pod nr 3 jest podwórze Kamienicy Antoniego Engela ozdobione mozaiką ciętych luster o różnych kształtach ułożone w figury przypominające róże. Autorką Pasażu Róży/od imienia córki artystki/była Joanna Rajkowska.
Spacer ulicą Piotrkowską, najdłuższym deptakiem, gdzie mieszczą się sklepy, restauracje, ogródki, puby, kluby muzyczne sprawia niezapomniane wrażenie. Podziwiać tu można ozdobne fasady budynków, detale architektoniczne w formie kariatyd, płaskorzeźb, wykuszy...a pod nogami widzimy Aleję Gwiazd i Pomnik Łodzian - pas jezdni ułożony z 17 tysięcy kostek brukowych z imionami i nazwiskami fundatorów. Jest tu Galeria Wielkich Łodzian przedstawiająca ważne dla miasta osoby: Ławeczka Tuwima, Fortepian Rubinsteina, Kufer Reymonta, Stół Fabrykantów, Fotel Jaracza oraz Pomnik Lampiarza.
Spacerując deptakiem skręciliśmy w podwórko pod nazwą "Narodziny Dnia" i ukazał się nam baśniowy świat fantastyki. Malowidła Wojciecha Siudmaka znalazły się na 260 płytach gresowych wykonanych na zamówienie przez Ceramikę Tubądzin. Olbrzymia instalacja zajmuje 350 m kw powierzchni, płyty mają różne rozmiary od 2m kw do 25 cm kw. Na Szlaku Łodzi Bajkowej spotkaliśmy przy deptaku rzeźbę ulubieńca dzieci - misia z dobranocki "Przygody Misia Uszatka". Widzieliśmy, klapnięte uszko ma!
Przy wspomnianym “Stole Fabrykantów” siedzi Karol Scheibler twórca największego zakładu bawełnianego w Europie. Obejmował budynki fabryczne m.in. ogromną, przypominającą zamek przędzalnię, magazyny, famuły (domy robotnicze), szkołę, remizę straży ogniowej, szpital, gazownię, klub fabryczny, konsumy (sklepy), rezydencje właścicieli, a także bocznicę kolejową. Miejsce - Księży Młyn to cała dzielnica – dawne imperium rodzin Scheiblerów i Grohmanów. Osobą stojącą przy "stoliku" jest właśnie Henryk Grohman, łódzki fabrykant, dziedzic imperium Ludwika Grohmana. Rozbudował zakład a głównym obiektem była wielka tkalnia mechaniczna. Wiodła do niej monumentalna brama zwana “Beczkami Grohmana”, które stały się jednym z symboli fabrycznej Łodzi. Przypominają beczki lub wielkie szpule nici. Cały zespół urbanistyczny został uznany za zabytek architektury przemysłowej który systematycznie jest odnawiany.
Zwiedziliśmy również Pałac Herbsta na Księżym Młynie - perłę łódzkich rezydencji, imponujące wnętrza willi prezentują styl życia zamożnej rodziny fabrykanckiej. Willa zbudowana została w 1876 r. dla córki największego łódzkiego przedsiębiorcy, Karola Scheiblera - Matyldy i jej męża Edwarda Herbsta, który po śmierci teścia został dyrektorem zakładów włókienniczych Scheiblerów. Po wyremontowaniu w okazałych wnętrzach mieszkalnych obejrzeć można wystawę Muzeum Pałac Herbsta - Dom historyczny, z zachowanym pełnym układem funkcjonalnym pomieszczeń. Natomiast w dawnej stajni eksponowana jest kolekcja malarstwa z XIX i początku XX w.
W dawnej elektrowni miejskiej zrewitalizowanej w 2008r mieści się najnowocześniejsze w Polsce planetarium, Narodowe Centrum Kultury Filmowej, Centrum Komiksu i Narracji Interaktywnej. Wystawa“ Kino Polonia” to ekspozycja prezentująca przekrojowo ponad 120 lat polskiego kina. Historia opowiadana jest przez pryzmat wydarzeń i osób, które miały największy wkład w rozwój polskiej kinematografii. W podróży po wystawie “Kino Polonia” towarzyszyli nam reżyserowie, scenarzyści, scenografowie czy producenci filmowi w prawie 50 projekcjach, oglądaliśmy eksponaty, plakaty. Dla nas była to w jakimś stopniu podróż sentymentalna, któż bowiem nie pamięta kultowych filmów z dawnych lat. Specjalne miejsce ma w historii kina “Ziemia obiecana” – adaptacja powieści Władysława Reymonta, która jest epickim obrazem konfliktów kapitalistycznej Łodzi końca XIX wieku.
Odwiedziliśmy też, a jakże, Państwową Wyższą Szkołę Filmową, Telewizyjną i Teatralną im. Leona Schillera w Łodzi założoną w 1948 roku. W Szkole studiowali tak znakomici polscy twórcy, jak Roman Polański, Andrzej Wajda, Krzysztof Zanussi, Małgorzata Szumowska, Janusz Gajos, Cezary Pazura, Barbara Brylska, czy Krzysztof Kieślowski. Dzisiejsza Szkoła to cały kampus składający się zarówno z zabytkowych jak i nowoczesnych przestrzeni. Rektorat Szkoły mieści się w pałacu Oskara Kona przy ulicy Targowej 61. Do znajdującego się na piętrze szkolnego kina prowadzą słynne schody, gdzie przesiadywali dawniej studenci, dyskutując o sztuce i pomysłach na własne filmy. Usiedliśmy wspólnie na tych najsłynniejszych schodach. Nikt nie próbował jednak pobijać rekordów długości skoków ze stopni byłych, sławnych studentów. W kantynie szkoły posililiśmy się obiadem - niedrogo!
W roku 2015 w geometrycznym Centrum Łodzi, u zbiegu ulic Piotrkowskiej i Mickiewicza, powstał zupełnie nowy dworzec tramwajowy łączący dwie główne osie komunikacyjne miasta. Oficjalna nazwa to Piotrkowska Centrum, jednak mało który z mieszkańców Łodzi jej używa. Przez kolorowe zadaszenie stacji przyjęła się nazwa "Stajnia Jednorożców". Nazwa ta była powodem postawienia w 2019 roku Pomnika Jednorożca. Autorem pomnika jest japoński artysta Tomohiro Inaby. rzeźba wygląda tak, jakby unosiła się w powietrzu.
W Centralnym Muzeum Włókiennictwa urządzonym w Białej Fabryce Ludwika Ferdynanda Gayera oglądaliśmy różne rodzaje tkanin oraz stroje noszone w XIX i XX wieku. Przy pracy zobaczyliśmy działające maszyny, żakard oraz selfaktor, ożywione dzięki nowoczesnym technologiom. Pokaz unaocznił nam jak ciężka była praca robotników stojących przy maszynach w bardzo trudnych warunkach. Na tyłach muzeum znajduje się Łódzki Park Kultury Miejskiej z charakterystyczną XIX-wieczną zabudową, z domkami tkaczy, drewnianym kościołem przeniesionym z Nowosolnej, podmiejską willą letniskową. Oglądając zbiory i urządzenia mieszkań przenieśliśmy się w czasie do okresu naszego dzieciństwa i młodości, bo wiele z eksponatów i umeblowania pamiętamy z naszych domów.
Dzięki pracy L. Gayera w Łodzi stanął pierwszy komin fabryczny a krosna zaczęły poruszać się za pomocą maszyny parowej. Po II wojnie światowej zakłady zostały znacjonalizowane i funkcjonowały do lat 90-tych XX wieku pod nazwą ZPB "Eskimo". Dawny ogród pełni funkcję parku miejskiego im. Wł. St. Reymonta.
Zaproponowany i opracowany przez p. Olę wspólnie z organizatorką p. prezes Wandą Balcerzak-Żółtowską plan wycieczki był bardzo ciekawy, przekrojowy. Pokazał nam, uczestnikom, piękny fragment przemysłowej i artystycznej Łodzi.
Dziękujemy serdecznie!
Stanisława Błaut
Matka w sztuce
30 kwietnia br. wysłuchaliśmy wykładu Pani Adrianny Gajdziszewskiej- rzeźbiarki i edukatorki sztuki nt. matki w sztuce. Mieliśmy okazję dowiedzieć się o wielu artystycznych obliczach matki na przestrzeni lat, wieków a nawet er. Już z paleozoiku bowiem pochodzą figurki Wenus, których przeznaczenie wprawdzie nie jest do końca jasne, ale wszystkie one podkreślały cechy kobiecej płodności (duże piersi, szerokie biodra).
A więc mamy pierwsze odniesienie – MATKA - KOBIETA DAJĄCA ŻYCIE. Tak było w paleozoiku, ale i w czasach fenickich (VI-IV w p.n.e.), z których pochodzą figurki kobiet z wyraźnie zaznaczonym ciążowym brzuchem. Tak było też w średniowieczu i w erze nowożytnej. Ciąża była wtedy tematem tabu, a więc stosowano pewne niedomówienia. W sztuce malarskiej sprowadzało się to do delikatnego podkreślania brzucha, czy też stosowania symboli wskazujących na przyszłe macierzyństwo.
Bracia van Eyck w Ołtarzu Gandawskim (1432r.) bardzo realistycznie pokazują nagą Ewę w ciąży podkreślając jej rolę jako matki wszystkich ludzi. W 1511 roku na obrazie „Spotkanie Marii z Elżbietą” austriacki malarz Marx Reichlich przedstawił dwie kobiety –przyszłe matki- Elżbietę noszącą w łonie Jana oraz Marię –Matkę Jezusa. Co ciekawe, w ich brzuchach widać malutkie postaci dzieci. Nawet w najsłynniejszym obrazie Leonarda da Vinci „Mona Lisa” można doszukać się elementów przyszłego macierzyństwa. Uwieczniona na tym portrecie z 1503 roku Lisa Gherardini ma nienaturalnie odsunięte od brzucha ręce co ma sugerować ciążę. Podobnych podtekstów doszukują się znawcy sztuki w obrazie Leonarda da Vinci „Dama z gronostajem”. W tym przypadku ciążowy brzuch ma maskować właśnie gronostaj. Dociekliwi mogą sami zweryfikować tę teorię, bo obraz znajduje się w Krakowie w Muzeum Czartoryskich.
Bez podtekstów przedstawił natomiast kobiety brzemienne Xawery Dunikowski. I rozpętała się burza. A mówimy w tym przypadku o roku 1906, a więc kobiecy brzuch nie powinien już chyba budzić takich emocji. Skąd więc to powszechne oburzenie? Czyżby dalej uważano, że dzieci znajduje się w kapuście lub przynoszą je bociany?
I drugie odniesienie - KOBIETA MATKA, którą pięknie pokazuje piękna gotycka rzeźba Madonny z Krużlowej (też do zobaczenia w Krakowie w Muzeum Erazma Ciołka). Leonardo da Vinci w obrazie „Święta Anna Samotrzeć” ukazał macierzyństwo w trzech pokoleniach: świętą Annę trzymającą na kolanach swoją córkę Marię, która z kolei schyla się podtrzymując (czy próbując złapać) dzieciątko Jezus.
MATKA – KOBIETA CZUŁA. Czułość kobiecą doskonale oddaje w swoich pracach Stanisław Wyspiański. Secesyjna, miękka i elegancka linia idealnie współgra z czułością karmiącej kobiety –żony artysty („Macierzyństwo” 1905r. MN w Krakowie).
Inny przykład matki czułej możemy zobaczyć w „Macierzyństwie” Paula Gauguin z jego okresu tahitańskiego. Tu również mamy bardzo realistycznie przedstawioną kobietę karmiącą w bliskości z polinezyjską przyrodą.
Ale matka to nie tylko czułości. To również surowość, choć z tą w sztuce zdecydowanie rzadziej się spotykamy. Przykładem MATKI KOBIETY SUROWEJ jest surrealistyczny obraz z 1926 roku niemieckiego artysty Maxa Ernsta zatytułowany „Madonna karcąca Dzieciątko w obecności trzech świadków”. Częściej mamy do czynienia z wizerunkiem MATKI OPIEKUŃCZEJ. Taka właśnie jest matka na obrazie Olgi Boznańskiej „Matka z dzieckiem” (1893r.) Symbolem opiekuńczej matki są również pajęcze konstrukcje „Maman” (2002r) amerykańskiej rzeźbiarki Louise Bourgeois. A w dość dosłowny sposób traktują tę opiekuńczość Madonny Szafkowe, otwierane rzeźby, które pod płaszczem chronią zarówno Chrystusa jak i ludzi.
Często motywem prac artystów jest MATKA UTRACONA. Namacalny wprost ból po stracie matki widać na obrazie Aleksandra Kotsisa z 1876r. „Matula pomarli”. Trudniej zinterpretować obrazy Andrzeja Wróblewskiego, który tę utratę odnosi często do czasów wojny i przedstawia ją w sposób symboliczny.
Ale to nie tylko artysta cierpi po stracie matki. Cierpią również matki po stracie dzieci. Symbolem MATKI –KOBIETY CIERPIĄCEJ stała się Pieta- wizerunek matki Bożej trzymającej na kolanach ciało Chrystusa. Najbardziej znana to oczywiście watykańska Pieta Michała Anioła. My na wykładzie mieliśmy okazję zobaczyć zdjęcie gotyckiej Piety z Lubiąża.
Przykładem kobiety samotnej, kobiety cierpiącej po stracie dziecka (poronienie) jest obraz z 1932 roku meksykańskiej malarki Fridy Kahlo „Henry Ford Hospital”. Mimo wielkiej determinacji nie było jej dane być matką , a swój ból i cierpienie przenosiła na płótno.
MATKA ARTYSTY. Artyści bardzo często podkreślali w sztuce swoją więź z matką. Tak uczynił James McNeill Whistler (1871 r. „Matka Whistlera”), Henryk Siemiradzki (1887r. „Portret matki artysty). Tak czynił Picasso, Witkacy, van Gogh, Durer i wielu innych. Współcześni artyści przedstawiają często dzisiejszą kobietę- matkę jako osobę obarczoną wieloma obowiązkami, wyzwaniami, ale wciąż jako osobę najważniejszą w życiu człowieka.
Barbara Simon
Olkusz – Srebrne Miasto.
Wczesnym rankiem, 11 kwietnia wyruszyliśmy autokarem na wycieczkę
do Olkusza. Najstarsze wzmianki o samym Olkuszu datowane są na 1257
rok za panowania Bolesława Wstydliwego. Udokumentowane źródła
wskazują, że w 1299 roku Olkusz miał prawa miejskie. Miasto to jest
kolebką polskiego górnictwa kruszcowego. Badania archeologiczne
wskazują, że górnictwo i hutnictwo ołowiu oraz srebra
funkcjonowało na terenach Olkusza już w XI w.
Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Bazyliki Mniejszej św. Andrzeja Apostoła.
Strzelista , gotycka bryła kościoła od wieków góruje nad miastem. Choć
pierwsza wzmianka o świątyni datowana jest na 1317 rok, to najstarsza jej
część, obecne prezbiterium, została wzniesiona w stylu późnoromańskim w
XIII wieku. Za panowania Kazimierza Wielkiego kościół został rozbudowany
w stylu gotyckim. Pod koniec XVIII w. obok kościoła wybudowano kaplicę
św. Jana Kantego, a obok świątyni w 1913 roku wzniesiono wysoką (63 m)
neogotycką dzwonnicę.
Najcenniejszym zabytkiem świątyni jest XV wieczny gotycki ołtarz,
Poliptyk Olkuski, dzieło Jana Wielkiego i Stanisława Starego. W jego
skrzydłach znajduje się 16 obrazów, scen z życia Matki Boskiej, św. Anny i
Zbawiciela. Niestety, nie mogliśmy zobaczyć poliptyku w całości - był
zamknięty i można było podziwiać tylko sceny męczeństwa Chrystusa. Do
najcenniejszych zbytków świątyni należą też późnorenesansowe organy,
dzieło Hansa Hummla , wybitnego organomistrza niemieckiego. Organy
przedstawiają szczególną wartość, zachował się bowiem oryginalny
mechanizm i znaczna większość z 1776 piszczałek. Ten wspaniały
instrument zrobił na nas ogromne wrażenie, tak jak cała świątynia, w której
podziwialiśmy mistrzostwo budowniczych, artystów i trwałość ich dzieła,
które przetrwało wieki. W świątyni można też podziwiać pamiątki górniczej
przeszłości Olkusza - XVI - wieczną chrzcielnicę w kształcie romańskiego
kielicha odlaną z olkuskiego ołowiu oraz półtorametrowej wysokości
srebrny Krzyż Gwarków znajdujący się w kaplicy św. Anny.
Sercem Olkusza jest rynek w kształcie prostokąta - jeden z największych
w południowej Polsce. Na środku rynku wznosił się od XIV w. gotycki ratusz,
rozebrany w XIX w. W południowej pierzei znajduje się klasycystyczny
budynek dawnego starostwa, wybudowany w miejscu średniowiecznego
sądu górniczego i królewskiej mennicy. O rynku i otaczających go
urokliwych kamieniczkach ciekawie opowiadał sympatyczny przewodnik.
Zwrócił naszą uwagę na gotyckie i renesansowe portale oraz kamienne
gmerki, czyli herby olkuskich mieszczan, wmurowane w ściany kamienic.
Pod wieloma kamienicami rozciągają się gotyckie piwnice. Niektóre z nich
mają trzy kondygnacje i kilkanaście metrów głębokości. W
osiemnastu miejscach Starówki ustawione są rzeźby z brązu olkuskich
gwarków, czyli górników, tworzące Srebrny Szlak Gwarków Olkuskich. Każda
z rzeźb jest inna i niesie inną historię. Nie ukrywam, że byłam zaskoczona
legendarną genezą powiedzenia " Baba z wozu, koniom lżej", którą
przytoczył nasz przewodnik. Otóż powiedzenie związane jest z rzeką Babą,
nad którą leży Olkusz. Legenda głosi, że diabły zaniepokojone górniczą
penetracją ziemi i zagrożeniem dla skarbów i piekła, namówiły rzekę, by
zalała kopalnie. I tak się stało.
Historię Olkusza poznaliśmy w niezwykłym, fascynującym i kryjącym
prawdziwe skarby miejscu - Podziemnym Olkuszu. Oprawadzani przez
profesjonalną, młodą przewodniczkę mogliśmy zobaczyć astrolabium,
własność niegdyś słynnego astronoma i astrologa Marcina Bylic, poznać
historię ratusza, dzięki przestrzennej makiecie zobaczyć Olkusz z przełomu
XVI i XVII w., obejrzeć znaleziska archeologiczne. Poznaliśmy górnicze i
hutnicze tradycje Olkusza, a także działanie dawnych kopalni - mogliśmy
sami wprawiać w ruch modele historycznych urządzeń. W zachwyt
wprawiła nas "Srebrna komnata" z repliką Srebrnego Krzyża Gwarków
Olkuskich.
Wszystkich, którzy nie byli w Muzeum Twórczości Władysława
Wołkowskiego, namawiam do wizyty w tym miejscu. My mieliśmy tę
możliwość. Ten artysta, (1902 - 1986) nazywany "Michałem Aniołem od
Wikliny", tworzył wiklinowe cuda. Zachwycaliśmy się zarówno niesamowitą
formą jak i precyzyjnym wykonaniem krzeseł, foteli i innych mebli, a także
wiklinowych dzieł związanych z historią i literaturą. Prace Władysława
Wołkowskiego doceniał cały świat, o czym świadczą liczne międzynarodowe
nagrody. Eksponowane w muzeum dzieła trzeba po prostu zobaczyć. Opisać
się ich nie da.
Ostatnim zwiedzanym przez nas obiektem w Olkuszu było Muzeum
Regionalne PTTK mieszczące się w zabytkowej kamienicy "Batorówka".
Stworzyli je olkuscy społecznicy i nadal jest przez nich społecznie
prowadzone. Ciekawymi eksponatami muzeum są miecz katowski,
kamienny gmerk czyli herb mieszczański, bogata kolekcja archeologiczna. W
dziale etnograficznym oglądaliśmy przedmioty codziennego użytku, które
sami pamiętamy z dzieciństwa jak żelazka z duszą czy
tary do prania. Bogaty był także zbiór dawnych narzędzi i wyposażenia
domu.
Kolejnym przystankiem naszej historyczno - poznawczej wyprawy były
ruiny Zamku Rabsztyn. Jego historia kryje wiele tajemnic, a dzieje są
burzliwe. Dzięki przewodniczce poznaliśmy te najważniejsze. Nazwa
wywodzi się z niemieckiego "Rabenstein" i oznacza "Kruczą Skałę". Został
wybudowany jako warownia w okresie rozbicia dzielnicowego. Jego
poczatki to XIII wiek. Na szczycie wapiennej skały powstał zamek górny z
kamienną wieżą obronną. Za czasów Kazimierza Wielkiego został
wzmocniony. W XIV wieku powstał zamek średni a w XV
przeprowadzono jego częściowy remont i wykopano studnię. Właścicieli
miał kilku, jednym z nich był starosta Andrzej Tęczyński zamordowany przez
mieszczan krakowskich za znieważenie płatnerza. W XVI wieku rozpoczęła
się, zakończona w wieku XVII, przebudowa zamku w rezydencję magnacką.
W 1657 roku zamek został spalony przez Szwedów. Obecnie jest własnością
gminy Olkusz, której władze przeprowadziły wiele prac zabezpieczających
i rekonstrukcyjnych. Co roku na przełomie czerwca i lipca odbywają się pod
zamkiem turnieje rycerskie, a pod koniec września Juromania. Ze szczytu
ruin mogliśmy podziwiać rozległą panoramę, a ponieważ pogoda nam
sprzyjała, widok był imponujący.
W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze na Pustyni Błędowskiej i
bez przeszkód zmęczeni, ale pełni wrażeń i różnorodnej wiedzy wróciliśmy
do naszych Dobczyc. Wycieczka była bardzo interesująca. Niedaleki Olkusz i
tyle w nim ciekawych miejsc i zadziwiających historii. Kolejny dowód
na to, że tego, co wspaniałe, niekoniecznie trzeba szukać daleko. Jestem
pewna, że dla każdego z nas wartością dodaną wspólnych wyjazdów jest
bycie ze sobą, rozmowy, towarzyszący dobry humor i koleżeńska
serdeczność. Dlatego w imieniu wszystkich dziękuję naszej
koleżance Renacie Chitry za organizację i prowadzenie wycieczki
oraz, jak zawsze ogarniającej sprawy towarzyszące organizacji, Teresie
Michałowskiej. Spiritus movens wszystkich działań jest nasza Prezes.
Dziękujemy, że możemy korzystać z tego, co oferuje nasz uniwersytet.
Ewa Kozłowska
Fakty i mity o zmianach klimatycznych
9 kwietnia br. wysłuchaliśmy arcyciekawego wykładu p. dr Andrzeja
Fiertaka nt. zmian klimatycznych. Prelegent rozprawił się z wieloma stereotypami
funkcjonującymi w przestrzeni publicznej. Przedstawił też fakty, które każdemu powinny dać
wiele do myślenia. Ale po kolei.
Nie da się ukryć, że temat globalnego ocieplenia stał się przedmiotem
dywagacji ideologicznych i politycznych. Każdy czuje się zobowiązany do zabrania głosu w tej
sprawie. Jedni twierdzą, że zmiany klimatyczne były, są i będą i nie ma się co przejmować.
Inni, że to wielki problem, który wywołała działalność człowieka. A jak jest naprawdę?
Żyjemy w okresie wielkiego wzrostu: eksploatacyjnego, gospodarczego,
demograficznego. Dotyczy to zarówno krajów wysokorozwiniętych jak i tych biedniejszych,
które mają dużo surowców kopalnych. U nich energia jest po prostu tania i nikomu nie chce
się w związku z tym oszczędzać. A skoro jest duże zużycie surowców energetycznych to
automatycznie rośnie globalna emisja CO 2. Proces ten został trochę ograniczony w czasie
pandemii (transport), ale obecnie znów nie ma żadnych zahamowań. Najgorsze w tym
wszystkim jest to, że np. w Polsce aż 50% wyprodukowanej energii bezsensownie tracimy! A
to już nie przelewki, bo taka bezpowrotnie zmarnowana energia nie służy w żaden sposób
rozwojowi, a dwutlenek węgla i tak uwalnia. Na dodatek wyprodukowane przez człowieka
gazy cieplarniane w całości uwalniane są do atmosfery. Gazy cieplarniane produkowane są
również ( i to w znacząco większej ilości niż przez człowieka) przez rośliny i oceany. Jednak
zarówno rośliny, jak i oceany chłoną ponownie te gazy. I to z nawiązką! Niestety ta nawiązka
nie równoważy naszej produkcji. Równowaga została w środowisku zachwiana przez czynniki
antropogeniczne.
Warstwa gazów cieplarnianych się zwiększa, rośnie temperatura.
Obecnie Ziemia jest cieplejsza o 1,2 0 C w stosunku do ery przedprzemysłowej. O
ogrzewającym się Świecie świadczy wiele oznak:
- rośnie temperatura powietrza,
- topnieją lodowce,
- jest coraz mniej śniegu,
- podnosi się poziom oceanów,
- granice zasięgu gatunków roślin przesuwają się w kierunku biegunów,
- zwierzęta migrują,
- zwiększa się wilgotność powietrza,
- coraz mniej tlenu w powietrzu, a więcej węgla z paliw kopalnych.
Mamy efekt sprzężenia klimatycznego: im cieplejsze powietrze, tym więcej pary wodnej. Im
więcej pary wodnej- tym więcej gazów cieplarnianych. Oczywiście zmiany klimatu to nie
jakaś wyjątkowa sytuacja. Klimat zmieniał się zawsze. Wszystko dobrze, ale kiedyś zmiany nie
następowały w tak zatrważającym tempie. I były spowodowane czynnikami
środowiskowymi. Najbardziej nam bliskie masowe wymieranie gatunków miało miejsce ok.
66 mln lat temu (wymieranie kredowe). Pewnie, że można uznać, iż najgorsze przyjdzie nie
za naszego życia. Ostatecznie jesteśmy już seniorami. Ale czy możemy sobie pozwolić na
postawę „ po nas choćby potop”? Gdzie nasza odpowiedzialność za to co robimy i co po
sobie zostawiamy.
Zaufajmy naukowcom. Oni badają skrupulatnie zjawiska
zachodzących zmian, wskazują sposoby zaradzenia złu. Czy wolno nam dopuścić, aby
interesy polityczne wzięły górę nad głosami rozsądku? Toczy się nie tylko walka z
ociepleniem klimatu, toczy się walka o umysły! Nie poddajmy się manipulacjom,
twierdzeniom pseudoekspertów, którzy niejednokrotnie wygłaszają nieprawdziwe sądy,
uogólniają, mieszają pojęcia. Słuchajmy ekspertów i ufajmy badaniom. Międzyrządowy
Zespół ds. Zmian Klimatu (IPCC), czyli naczelna organizacja raportująca zmiany klimatu i 99%
naukowców są zgodni, że zmiany klimatu mają przyczyny antropogeniczne. Tym samym
człowiek sam podcina gałąź, na której siedzi. Im będzie cieplej- tym gorsze plonowanie roślin,
tym mniej wody, tym więcej zjawisk ekstremalnych. Zmiany klimatu są faktem i nie ma co z
tym dyskutować. Trzeba wziąć się do roboty. To co możemy już teraz to skończyć z betonozą,
z marnotrawieniem wody i energii. Jednym słowem pozostawić po sobie jak najmniejszy ślad
węglowy. Póki co każdy z nas produkuje 5 ton CO 2 rocznie. Dużo! Za dużo! Nie mówmy zatem
o teoriach spiskowych, ale działajmy tu i teraz, tyle ile możemy. Dla siebie i dla naszych
wnuków.
Barbara Simon
Grzyby lecznicze - właściwości, gatunki i stosowanie
W dniu 26.03. wysłuchaliśmy wykładu dr inż. Piotra Zięby nt. grzybów. Wykładowcę spotkaliśmy wcześniej, gdy był pracownikiem UR w Krakowie, gdzie zajmował się tematyką grzybów. Obecnie zajmuje się prowadzeniem farmy grzybowej w gospodarstwie rolnym, która wytwarza grzybnie do uprawy domowej. Mieliśmy okazję zobaczyć taką grzybnię.
Dr Zięba przedstawił nowy trend wykorzystywania grzybów w leczeniu i profilaktyce wielu chorób zwłaszcza cywilizacyjnych, zwany mykofarmacją.
Kolejno opisał była historię wykorzystywania grzybów przez człowieka, w szczególności tych o działaniu psychoaktywnym. Okazuje się, że dziś nawet te grzyby znajdują zastosowanie lecznicze, np. grzyby halucynogenne w leczeniu depresji lekoopornych.
Historia wykorzystania grzybów w leczeniu stosowana była w Chinach, gdzie tradycja leczenia grzybami sięga kilku tysięcy lat a jeden z gatunków – Reishi – lakownica żółtawa – jest uważany za ważny produkt leczniczy, gdyż jego działanie potwierdza dzisiejsza zachodnia nauka. Czasy najnowsze w leczeniu grzybami to ponad 700 gatunków o potwierdzonych badaniami właściwościach prozdrowotnych, coraz liczniejsze badania kliniczne oraz pierwsze leki, które wykorzystuje się jako adiuwanty (zwiększają skuteczność działania) w terapiach nowotworowych. Przed lekami bazującymi na grzybach jest jeszcze długa droga, gdyż są problemy z różnymi rodzajami surowców i metod ich ekstrakcji czy też nieznane interakcje z lekami.
W kolejnych slajdach wykładowca opisał działanie prozdrowotne β glukanów, które są uważane za jedną z najważniejszych substancji aktywnych w grzybach. Działają immunostymulująco na człowieka, wprowadzając równowagę w organizmie człowieka.
Grzyby zawierają wiele znanych tylko naukowcom związków: glukanów, terpenoidów, serotoniny i tryptofanu, które to terminy niewiele mówią laikom, jakimi zapewne jesteśmy. Najważniejsze, że badania trwają i możemy się spodziewać nowych preparatów na bazie grzybów. Ważną substancją zawartą w grzybach, w tym popularnym boczniaku, jest lowastatyna – potwierdzono, że osoby regularnie spożywające ten gatunek grzyba mają niższą zawartość cholesterolu a ich gospodarka lipidowa stabilizuje się.
Można mówić także o przeciwdepresyjnym efekcie spożywania grzybów. Prezentowane badania naukowe pokazują, że grzyby są bardzo dobrym źródłem witamin z grup B a także wielu związków mineralnych a nawet złota koloidalnego.
Wykładowca opisał i pokazał slajdy niektórych gatunków grzybów leczniczych m.in. soplówkę jeżowatą, maczużnika bojowego i chińskiego, pniarka brzozowego, lakownicę żółtawą, wrośniaka różnobarwnego.
Zbierane przez nas grzyby leśne warto spożywać świeże a także przetworzone i suszone. Przed suszeniem zasadniczym należy zostawić na kilka godzin kapelusze grzybów na słońcu, aby zgromadziły witaminę D3. Dobrym sposobem konserwacji jest mrożenie grzybów.
Grzyby są produktem zdrowym, wartościowym i wbrew obiegowym opiniom lekkostrawnym. Można je podawać dzieciom. Dzisiejsze zalecenia dietetyczne to regularne spożywanie grzybów – nawet 100-200 gramów dziennie. Termiczne przetwarzanie nie ma na ogół negatywnego wpływu a nawet może mieć pozytywny – grzybowe zupy, nawet z popularnych pieczarek są jednym z lepszych sposobów korzystania z leczniczych właściwości grzybów. Dla osób nie lubiących smaku grzybów, na rynku dostępne są suplementy diety z ekstraktami z owocników – w formie proszków, tabletek czy ekstraktów alkoholowo-wodnych.
Pan dr Piotr Zięba z dużym entuzjazmem zachęcał nas do jedzenia potraw z grzybami dla zdrowia i pozytywnych doznań smakowych.
Dziękujemy za ciekawy i edukacyjny wykład.
Anna Płachta