Z wielką przyjemnością i radością powitaliśmy w dniu 19 listopada 2019 r. tę drobną acz pełną werwy i dobrej energii, uśmiechniętą Wielką Polkę Żeglarkę  Joannę Pajkowską. Joanna opowiedziała nam  o tym, jak zakochała się w żeglarstwie morskim i konsekwencjach z tym związanych na całe  życie. Tematem przewodnim była chęć opłynięcia globu ziemskiego samotnie i bez zawijania do portów. Próbowała dwukrotnie.  Ten drugi raz ziścił Jej marzenia!

 Przygotowana do wyprawy  wypłynęła w samotny rejs  z Plymount w dniu 23 września 2018 roku na jachcie FanFan i ukończyła swoją ekspedycję 28 kwietna 2019 r.  w tymże porcie, opływając trzy przylądki: Dobrej Nadziei, Leeuwin i Horn, przepływając 29 tysięcy mil morskich.

 Rejs trwał 216 dni, na który żeglarka zabrała ze sobą użyteczną, lecz nieskomplikowaną aparaturę nawigacyjną, komputer do komunikowania się mailem z najbliższymi i w celu odbierania prognozy pogody i małą reklamówkę lekarstw -  głównie przeciwbólowych. Do tego  578 litrów słodkiej wody, z czego wróciło 180 litrów, zapasy  żywności w postaci liofilizowanej, suchary, suszone owoce, itp. oraz optymizm i życzenia "stopy wody pod kilem" od rodziny i przyjaciół.

 Rejs został w całości  sfinansowany z jej środków - niestety nie umie pozyskiwać sponsorów.

Jedynie jacht ?FanFan?zbudowany w 1985 r.   został  jej udostępniony  na rok  przez niemieckiego  żeglarza Uwe Roettgeringa. Zwróciła go w stanie nienagannym, może nawet lepszym, bo sprawdzonym w ciężkich warunkach pogodowych.

       

 Przed tą wspaniałą Polką tylko 3 polskich żeglarzy zamknęło pętlę wokółziemską w samotnym rejsie bez zawijania do portów: Henryk Jaskuła, Szymon Kuczyński i Tomasz Lewandowski. Ona jednak zrobiła to w najkrótszym czasie.  W dodatku była pierwszą kobietą w Polsce.  Niestety, nie została zauważona ani doceniona przez oficjalne władze.

 Joanna Pajkowska  w swojej karierze żeglarskiej odbyła wiele rejsów po prawie wszystkich wodach świata, uczestniczyła w wielu międzynarodowych i krajowych regatach. Przepłynęła 250 tysięcy mil morskich. Parokrotnie wypadła za burtę, szczęśliwie powracając na pokład.

 Mam nadzieję, że my członkowie  SUTW w Dobczycach,  będziemy Jej kibicować w okresie Świąt Bożego Narodzenia w prestiżowych tradycyjnych regatach na trasie Sydney -  Wyspa Hobart.

        Spotkanie było bardzo ciekawe, z dużą liczbą naszych słuchaczy i innych gości. Żeglarka chętnie odpowiadała na pytania. Na koniec zrobiliśmy sobie wspólną fotografię.

 

                                                                                                                                                     Wanda Balcerzak - Żółtowska

 

                             

 Fot.DPI 24-Dużo Pozytywnych Informacji

 

                                                               

    Chochołowskie termy to miejsce, gdzie każdy bez względu na wiek i upodobanie znajdzie atrakcje dla siebie.                  Nasza 24-osobowa grupa była zróżnicowana co do wyboru odpowiedniego dla siebie miejsca. Jedni wybrali strefę leczniczą z wodami siarkowymi oraz solankowymi  jodowanymi, większość wolała jednak stanowiska z hydromasażem. Chętni korzystali także z pobytu w grocie solnej. Woda w basenach ma temperaturę 32-36 stopni Celsjusza, dlatego śmiałkowie relaksowali się w basenach zewnętrznych w których też nie brakowało atrakcji, m.in. : rwąca rzeka, gejzery wodne itp. Ponieważ dopisała nam pogoda i widoczność była dobra, z basenów na zewnątrz można było podziwiać Tatry. Obiekt jest nowy, o wysokim standardzie z bardzo dobrze zaopatrzoną strefą gastronomiczną, gdzie można było się posilić lub wypić dobrą kawę.

Pobyt w Chochołowie wszystkim się spodobał i już planują następny wyjazd.

                                                                                                                                                                                                          Stanisława Błaszak

  

 

          Od dłuższego już czasu obserwuje się (na całym świecie) zainteresowanie roślinami o właściwościach  leczniczych - ziołami.

         Ich renesans nie wynika bynajmniej z braku leków (na rynku farmaceutycznym), ale ze skutków ich stosowania. Zioła mają mniejsze, potencjalne "możliwości" szkodzenia naszemu organizmowi. Bywa, że często łagodzą niekorzystne oddziaływanie leków chemicznych używanych w lecznictwie. Są bogatym źródłem witamin i mikroelementów, mają ogromne znaczenie w procesach odpornościowych. Ich stosowanie nie powinno wynikać z mody, lecz ze świadomego działania, które powinno uwzględniać zarówno wskazania jak i zagrożenia ? w przeciwnym razie mogą również szkodzić.

          Wie o tym doskonale dr Małgorzata Krawczyk, autorka książki "Zioła dla zdrowia, smaku i urody" ? pasjonatka ziół, naturalnego lecznictwa i kosmetyki, absolwentka studiów podyplomowych w zakresie uprawy i przetwarzania ziół. Prowadzi też warsztaty zielarskie, mydlarskie i kosmetyczne oraz bloga ziołowawyspa.pl. W pewnym czasie ze względów zdrowotnych zrezygnowała z wykonywania zawodu nauczyciela i przeniosła się na łono natury, w Beskid Wyspowy.

           Z tą właśnie autorką książki o ziołach spotkaliśmy się 5 listopada 2019 roku by wysłuchać pasjonujących opowieści o uprawie, zbieraniu i nauce przetwarzania (zamykaniu mocy ziół w oleju, winie, occie, alkoholu) tych roślin i stosowaniu ich w życiu człowieka.

           Zainteresowanych powrotem do tradycyjnych metod leczenia jest z roku na rok coraz więcej. Jesteśmy bardziej świadomi, szukamy alternatyw odwołując się do tego, co naturalne, a znane od wieków.

            Wg Małgorzaty Kaczmarczyk chcąc np. pozbyć się bólów kręgosłupa, czy też cierpienia powodowanego reumatoidalnym zapaleniem stawów,  możemy skorzystać z różnego rodzaju mikstur, maści i  kremów robionych na  bazie żywokostu i dziurawca, które oprócz działania przeciwbólowego regenerują tkankę kostną.

Co robić, kiedy bolący kręgosłup, rwący ból w stawach nie pozwala na codzienne normalne funkcjonowanie: siedzenie, chodzenie, wykonywanie prostych domowych obowiązków, a nawet spokojne spanie?

            Masować, rozgrzewać bolące miejsca, a potem smarować właśnie ekstraktami z przetworzonego korzenia żywokostu czy też kwiatostanu dziurawca. Nie można, bowiem cierpieć i żyć w ciągłym stresie. Należy walczyć o siebie, o stan swojego zdrowia. Obok żywokostu i dziurawca - ulubionych, magicznych wręcz wg M. Kaczmarczyk ziół,  nie bez znaczenia są też inne: korzeń mydlnicy, babka lekarska, krwawnik, topola, żyworódka, żywica sosnowa, które odpowiednio spreparowane przynoszą nam ulgę w bólu.

            Zbieranie ziół wymaga od nas ich znajomości. Zbierając wybieramy wyłącznie rośliny zdrowe, suche, rosnące z dala od zakładów przemysłowych i dróg. Zarówno na stanowiskach naturalnych, jak i na plantacjach, a także na działkach zbieramy tylko określone części rośliny.

             Z części podziemnych - bulwy, cebule, kłącza i korzenie, a z części naziemnych - korę, kwiaty, liście, nasiona, owoce, pączki. Poszczególne rośliny zbieramy w określonych miesiącach i porach dnia, gdyż jest to ważne. Przetwarzając musimy wiedzieć, co chcemy uzyskać, z czego, w jakim czasie i w jakim celu. Wymaga to długich lat praktyki. W stanie świeżym można robić z ziół okłady, wyciskając z nich soki. Suszone stosuje się jako napary, odwary, okłady (na rany, oparzenia, poparzenia, blizny), kąpiele, inhalacje, wyciągi itp. Zioła stosujemy też wewnętrznie, jako mieszanki na różnego rodzaju dolegliwości wewnętrzne, ale wiedza na ten temat jest niezbędna.

           Na zakończenie fascynującego przekazu wiadomości na temat ziół, dr M. Kaczmarczyk zwróciła jeszcze uwagę na skarbnicę witaminy C - różę, na jej właściwości ściągające, moczopędne i żółciopędne, pomocnicze w chorobach infekcyjnych, stanach zapalnych przewodu pokarmowego, wspominając też o wartościach smakowych w robionych z niej dżemach, konfiturach, sokach.

           Wiedza, z jaką podzieliła się z nami pani Kaczmarczyk to wiadomości czysto praktyczne, sprawdzone przepisy na leki, maści, kremy, kosmetyki, nalewki, mikstury, również potrawy. To uporządkowana doświadczeniem pasja pozwalająca na życie zgodne z naturą. Autorka "Ziół dla zdrowia, smaku i urody" przybliżyła w ten sposób otaczający nas, prosty świat ziół znanych z ludowej tradycji, na jakiś czas zapomniany, a teraz ożywiony, przeżywający renesans.

 

           Bardzo za to dziękujemy!

 

                                                                                                                                                                  Elżbieta Noszkiewicz

 

 

 

      W dniu 22 października mieliśmy okazję gościć historyka sztuki, p. dr Magdalenę Łanuszka. Wykład poświęcony był fałszerzom dzieł sztuki.

          Fałszerstwo, to najprościej ujmując, podpisywanie nieswojego dzieła sygnaturą oryginalną. Należy tu dodać, że wielcy twórcy, tacy jak Rubens mieli "fabryki obrazów" z powodu ich wielkiej popularności. Tak więc zatrudniali po kilkunastu a nawet kilkudziesięciu czeladników, którzy kopiowali ich dzieła, ale podpisywał mistrz.

Trzeba tu rozróżnić 3 kategorie:

- autor: sam tworzył i podpisywał swoje dzieło

- warsztat: jego pracownik wykonywał a autor podpisywał

- naśladowca: ktoś naśladujący mistrza (autora) i podpisujący się własnym nazwiskiem

          Jak się okazuje, fałszerstwo dzieł sztuki to proceder trwający od wieków po dzień dzisiejszy. Dotyczy to nie tylko malarstwa, chociaż w większości przypadków, ale również rzeźby w kamieniu, drewnie i glinie. Obrazy znanych malarzy, takich jak Rembrandt, Rubens, Durer, Ernst, Vermeer, Picasso, Pollock były ulubionymi obiektami zainteresowania fałszerzy. Udowodnienie fałszerstwa nie jest łatwe, wymaga bardzo dużo badań i analiz: płótna, stosowanych farb i przyborów malarskich, składów chemicznych farb i przyporządkowania do epoki, w której powstało dzieło. Niektórzy fałszerze (np. Han van Meegeren) wykonywali spękania płótna zwane krakelurami, aby uczynić dzieło bardziej autentycznym.

        Do najbardziej znanych fałszerzy należą: Han van Megeeren, John Myat, Geert van Jansen, Wolfgang Beltracchi i  Giuliano Ruffini. Beltracchi zarobił na sprzedaży falsyfikatów ok. 45 mln $ i twierdzi, że na rynku sztuki jest ok. 300 obrazów jego ręki. Za udowodnione fałszerstwa trafił do więzienia na 6 lat i musi zwrócić miliony dolarów ludziom, którzy kupili jego obrazy. Dzięki rozgłosowi jego obrazy stały się poszukiwane i nie musi fałszować innych. Twierdzi jednak, że potrafi skopiować każdego artystę.

       Z kolei Ruffini uchodzi za najgenialniejszego fałszerza XXI wieku. Jego prace były tak wiarygodne, że eksperci sztuki podpisywali się bez szczególnych analiz pod dziełami sfałszowanymi przez niego, a dzieła te sprzedawały za miliony dolarów największe galerie świata, jak np. Sotheby,s . Obecnie trwają procesy wytoczone przez poszkodowanych, ale rezultat jest nieznany. Prawdą jest, że większości fałszerzy udowodniono oszustwo.

      Wykład z bogatą kolekcją slajdów był bardzo interesujący. 

                                                                                                                                                                                        Kazimiera Filipowska

 

  

        

 

      Piętnastego października 2019 roku na dłużej zostanie nam w pamięci, a to za sprawą pięknej pogody, która o tej porze roku rzadko bywa, tak obfitująca w czyste powietrze i piękne słońce, ale głównie zapamiętamy pieszą wycieczkę na Suchą Polanę i Kudłacze, na którą udaliśmy się w ten jesienny dzień. 

     Pierwsza część naszej wędrówki okazała się łatwa do przebycia. Był to raczej spacer szeroką drogą głównie pośród pięknych smukłych jodeł wznoszących się ku niebu. Bez większych trudności dotarliśmy do celu, którym była Sucha Polana.

   Geograficznie jest to przełęcz między szczytami Łysiny i Kamiennika Południowego, ale Sucha Polana to także miejsce historyczne. W czasie II wojny światowej często odbywały się na polanie przeglądy licznych w tym rejonie oddziałów partyzanckich. W 2002 roku na polanie uroczyście odsłonięto duży głaz z  pamiątkową tablicą oraz krzyż. Do tej pory w drugą sobotę września w rocznicę bitwy o Most Glichowski odbywa się tutaj  uroczysta msza św. z pocztami sztandarowymi. Ale na polanie jest też miejsce dla turystów w postaci wiaty oraz terenu wyznaczonego na ognisko, z czego chętnie skorzystaliśmy i my. Kiełbasa upieczona własnoręcznie na ognisku smakowała wybornie.

    Po dłuższym wypoczynku zdecydowaliśmy się pójść na Kudłacze gdzie znajduje się Schronisko PTTK. Trasa nie była już tak łatwa jak dotychczas ale trudy wędrówki rekompensowały nam przepiękne widoki. Złota polska jesień w postaci żółtych oraz pomarańczowych liści, które spadając z drzew szeleściły nam pod nogami po prostu nas urzekła. Widoczne w oddali wzgórza Kamiennika ukazywały się nam we wszystkich  kolorach  jesieni. W niedługim czasie dotarliśmy do schroniska gdzie można było pokrzepić się kawą, herbatą lub zimnymi napojami. W przyjemnym otoczeniu spędziliśmy trochę czasu. Została nam już tylko droga powrotna do domu.

   Pan kierowca wybrał trasę powrotną wzdłuż Jeziora Dobczyckiego żeby w dalszym ciągu można było podziwiać piękne widoki.

To prawda, że blisko też jest pięknie.

 

                             

 

                                                                                                                                                                                          Stanisława Błaszak