29 września 2020 roku odbyło się kolejne z zaplanowanych spotkań uczestników Uniwersytetu III-go wieku w Dobczycach z ciekawymi ludźmi. W tym dniu gościliśmy Panią Elżbietę Polończyk-Moskal, autorkę książki pt. ?Świece zgasiła wojna?, w której opisuje dzieje dobczyckich rodzin żydowskich. Tytuł spotkania: ?Dobczyccy Żydzi na starych fotografiach? odnosił się wprost do wystawionego w foyer Regionalnego Centrum Oświatowo-Sportowego bogatego zbioru fotografii z końca XIX i pierwszych dziesięcioleci XX wielu. Zostały one odszukane w trakcie prac nad książką, a pochodzą zarówno ze zbiorów prywatnych jak i archiwów różnych instytucji i organizacji. Fotografie w dużych formatach robią ogromne wrażenie, stajemy twarzą w twarz z osobami, które kiedyś były sąsiadami naszych dziadków, naszych rodziców, zwykłymi mieszkańcami Dobczyc, którzy zamiast do kościoła szli do synagogi. Kiedy patrzymy im prosto w oczy nasze refleksje o historii nabierają osobistego, ludzkiego wymiaru.

    Pani Elżbieta opowiadała o tym, jak powstawała książka, o inspiracji wyniesionej z rodzinnego domu, o wzrastającej potrzebie udokumentowania historii, której ostatni żyjący świadkowie szybko odchodzą. Praca nad książką była nie tylko żmudnym poszukiwaniem i opracowywaniem dokumentów, ale także stała się dla autorki fascynującym przeżyciem spotkania i budowania przyjaźni z wywodzącymi się z Dobczyc żydowskimi rodzinami, żyjącymi dziś w Izraelu. O tym właśnie opowiadała Pani Elżbieta. Podzieliła się także informacjami o trudnościach, jakie napotkała w swojej pracy oraz o wszystkich, którzy Jej pomagali.  Publikacja książki Pani Elżbiety Polończyk-Moskal jest bardzo ważnym wydarzeniem społecznym i kulturalnym dla mieszkańców Dobczyc, powinna też być dla nas obowiązkową lekturą. Jak powiedziała autorka, ta praca nie jest skończona, wciąż możliwe jest odnajdywanie nowych faktów z  tej trudnej i przez lata pomijanej historii naszego regionu.

 

              

      Autorka podczas promocji książki                Wśród gości z Izraela                                           Wystawa fotografii

     

Fot. DPI 24                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                    Alicja Machnicka

       Naszą wycieczkę w ten piękny jesienny dzień rozpoczęliśmy od urokliwego dworku Ignacego Jana Paderewskiego. Dworek znajduje się w miejscowości Kąśna Dolna w powiecie tarnowskim. Już Paderewski zauważył,  że położenie dworu nie ma sobie równych. Front budynku zwrócony na wschód, pozwala w pogodne dni obserwować budzący się dzień. Sam dwór dzięki prostocie swojej formy, jasnym ścianom i proporcjonalnej bryle, sprawia miłe dla oka wrażenie.

       Aranżacja wnętrz przywołuje czasy, kiedy mieszkał tu Paderewski. Stałe ekspozycje stanowią meble oraz przedmioty użytkowe przekazane przez Muzeum Narodowe w Warszawie. Całość dopełniają pamiątki związane z Patronem miejsca, które przybliżają jego prywatne i publiczne życie. Spośród najcenniejszych pamiątek jakie można obejrzeć,  wymienić należy oryginalny fortepian czeskiej marki  Petrof, na którym tworzył i grał mistrz. Znajduje się on w neorokokowym  salonie. Cenne są także kufry podróżne oraz księgozbiór kompozytora.

     Budynek pochodzi z pierwszej połowy XIX wieku, został zakupiony przez pełnomocnika I.J. Paderewskiego od rodziny Gostkowskich. Usytuowany  jest na wzgórzu w 16 hektarowym parku, którego alejki obsadzone są lipami dębami oraz wiązami, a w niżej  położonej części znajduje się staw. Paderewski przebywał w Kąśnej okresowo od 1897 do 1907 roku. Od 1979 r. gospodarzem dworku zostało Tarnowskie Towarzystwo Muzyczne od 1983 r. zaczęto organizować koncerty muzyki poważnej. W 1990 r. powstało Centrum Paderewskiego Tarnów ?Kąśna Dolna, która zarządza dworem i parkiem.

     Po krótkim spacerze po parku, w którym znajdują się dwa popiersia kompozytora udaliśmy się do niedaleko położonych Ciężkowic. Miasto położone jest na Pogórzu Ciężkowickim nad rzeką Białą. W pobliżu znajduje się rezerwat przyrody ?Skamieniałe Miasto? z licznymi ostańcami skalnymi. Sam Rynek z wybudowanym w 1836 roku ratuszem, nad którym góruje wieżyczka zegarowa jest bardzo urokliwym miejscem, sprawia wrażenie że czas się tam zatrzymał. Pijąc kawę w ratuszowej kawiarni mogliśmy zakosztować tego spokoju podziwiając kamieniczki  wokół Rynku. W górnej części Rynku znajduje się  ? Ławeczka Paderewskiego?. Pomnik ten odzwierciedla naturalnej wielkości  siedzącą postać I Paderewskiego oraz fortepian. Na bocznej ścianie instrumentu widnieje inskrypcja ?Wygrał Polskę na fortepianie?. Nasza grupa chętnie pozowała do wspólnego zdjęcia przy tym oryginalnym pomniku.

     Nieopodal Rynku znajduje się neogotycki kościół pod wezwaniem Św. Andrzeja Apostoła. Jest to świątynia zaprojektowana przez Jana Sas-Zubrzyckiego. Została wzniesiona w latach 1901-1902 z cegły oraz kamienia. Wnętrze składa się z trzynawowego transeptu oraz krótkiego prezbiterium. Kościół od 2003 roku pełni rolę Sanktuarium Pana Jezusa Miłosiernego. Znajduje się w nim cudowny obraz Jezusa Miłosiernego podarowany miastu przez papieża Innocentego XI. Odwiedziliśmy także znajdujący się w pobliżu świątyni jeden z licznych w tej okolicy cmentarzy, cmentarz  z okresu pierwszej wojny światowej. Leżą na nim wszyscy walczący żołnierze niezależnie po której stronie walczyli.

    

                                 Dwór I.J. Paderewskiego w Kąśnej Dolnej.                  Sam Mistrz na ławeczce w centrum pobliskich Ciężkowic.                                       

    Do zwiedzenia pozostał nam już tylko główny cel wycieczki Tarnów. Zwiedzanie rozpoczęliśmy od Muzeum Diecezjalnego. Jest to najstarsze muzeum diecezjalne w Polsce. Mieści się w zabytkowych kamienicach z XVI wieku, w sąsiedztwie katedry. Najważniejszy dział zbiorów stanowią zabytki sztuki cechowo-gotyckiej , rzeźby i malarstwa z terenu Małopolski, reprezentujące tzw. szkołę krakowsko-sądecką. Są to zabytki bardzo ważne dla poznania poziomu i dziejów polskiej kultury średniowiecznej. Dla nas dodatkową atrakcją była możliwość zobaczenia oryginalnego obrazu skradzionego z kościoła Św. Leonarda w Lipnicy Murowanej. Będąc na wiosnę w Lipnicy  dowiedzieliśmy się, że w miejscu w którym obecnie znajdują się jaskrawe, nie pasujące do wnętrza freski, znajdował się zabytkowy obraz, który został skradziony. Po odnalezieniu nie wrócił na dawne miejsce tylko przebywa w Muzeum Katedralnym w Tarnowie, gdzie  mieliśmy  okazję go podziwiać.

    Następnym punktem zwiedzania była Katedra pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Marii Panny, najbardziej reprezentatywnego zabytku Tarnowa. W swym pierwotnym, gotyckim kształcie, była to budowla bezwieżowa , jednonawowa z prostokątnym prezbiterium, wzniesiona z cegły z dodatkiem kamienia. Stopniowo pierwotna bryła kościoła była obudowywana kaplicami. Potężna wieża od zachodu została dobudowana do nawy głównej w końcu XV wieku. Jej dzisiejsza wysokość wynosi 72 metry. Dzisiejszy neogotycki wygląd katedra otrzymała po gruntownej renowacji i częściowej przebudowie w latach 1889-1900. Katedra słynie z renesansowych nagrobków przedstawicieli  rodu Tarnowskich,  oraz manierystycznego  Ostrogskich, które uchodzą za jedne z najwybitniejszych dzieł sztuki w Polsce takich mistrzów jak: Berecci  czy Padowano. Pomnik nagrobny Barbary Tarnowskiej jest uważany za najpiękniejszą rzeźbę przedstawiającą kobietę doby renesansu w całej Europie. Zaś piętrowy pomnik hetmana Jana Tarnowskiego i jego syna Krzysztofa za najbardziej monumentalny w Europie.

     Po wyjściu z katedry udaliśmy się na starówkę, która nas urzekła swoim wyglądem. Rynek w Tarnowie znajduje się w centrum starego miasta. Wytyczony został w czasie lokalizacji miasta w 1330 roku zgodnie z zasadami średniowiecznej urbanistyki. Obecną zabudowę Rynku stanowią kamienice mieszczańskie powstałe w okresie od XVI do XIX wieku. Centralną część placu zajmuje renesansowy ratusz. Obecnie  Rynek to miejsce tętniące życiem za sprawą licznych kafejek i odbywających się kiermaszy  i imprez kulturalnych. Zwiedzając Tarnów nie można nie wspomnieć o prawie 50% populacji żydowskiej, która przed wojną zamieszkiwała w mieście. Społeczności żydowskiej dzięki licznym przywilejom żyło się w Tarnowie dobrze aż do drugiej wojny światowej. 9 listopada 1939 roku Niemcy zdewastowali i spalili wszystkie domy modlitw, w tym dwa największe synagogi w mieście. W 1941 roku rozpoczęli przymusowe koncentrowanie ludności żydowskiej z okolicznych wsi i miasteczek. W 1942 roku utworzono getto, z którego w latach 1942-1943 zostało wywiezionych i zamordowanych 30500 Żydów. O dawnej obecności Żydów w Tarnowie świadczy wiele miejsc, z których najsłynniejsze to Tarnowska Bima i ulica Żydowska.  Na koniec został nam do obejrzenia pomnik bohatera Polski i Węgier generała Józefa Bema, który urodził się w Tarnowie.

    Wycieczka za sprawą mnogości ciekawych zabytków, pięknej pogody  wspaniałego przewodnika, który olbrzymią wiedzą i poczuciem humoru przenosił nas w czasy historii i oglądanych miejsc - była bardzo ciekawa. Oby więcej takich.

   

                    Jeszcze spojrzenie na katedrę......                         ratusz...                                                  jedną z uliczek.                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                                               Stanisława Błaszak                                                                                                                                                                                                                                        /Więcej zdjęć w zakładce Galeria/

                                                                                                                                                                                           

       Jak co roku na początku roku akademickiego bierzemy udział w jakimś wydarzeniu kulturalnym.

      Tym razem wybraliśmy się do Teatru Stu. Okazja była wyjątkowa bowiem teatr obchodzi jubileusz 55 lecia istnienia. Zacytuję słowa dyrektora teatru Krzysztofa Jasińskiego: ?Gdy naukowcy wciąż opracowują szczepionkę dla ciała my już teraz zapraszamy po szczepionkę dla duszy?. Więc korzystając z zaproszenia postanowiliśmy pójść na coś lekkiego. Wybór padł na komedię ?Kogut w rosole?. ?Dzikie Buhaje?,  grupa bezrobotnych mężczyzn bez perspektyw na przyszłość postanawia założyć grupę, która ma występować na scenie jako striptiserzy. Rozpoczynają mordercze treningi i mozolne przygotowanie choreografii. Czy mężczyznom wystarczy determinacji i wiary w swój sukces? Mają ogromne obawy gdyż ich sylwetki nie są doskonałe a tańczą jak przysłowiowy ? garbaty z kulawym?. Ze ściąganiem spodni też mają problem.

        W finale tej przezabawnej komedii przekonamy się o męskiej przyjaźni, wierze w niemożliwe i pokonywaniu własnych ograniczeń.

       Sztuka czerpie dużo z humoru sytuacyjnego. Reżyser nie stroni od pokazania ?męskiej natury?, stąd na scenie słychać przekleństwa i pieprzne komentarze. W tle przewijają się wątki kryzysu, zdrady, rozwodu, ale ani na moment nie dominują nad tonem komediowym. Jest śmiesznie lekko i przyjemnie.

     To, że bawi nas do łez już 10 lat (premiera odbyła się 11 października 2010 roku) świadczy, że jest zapotrzebowanie na tego typu komedie,  chociaż niektórzy mogli być nieco zgorszeni.

         

                                                                                                                                                                                                     

                                                                                                                                                                                                 Stanisława Błaszak

Wykład inauguracyjny dr hab. Michała Rusinka pt. Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej

   W dniu 15 września, wcześniej niż zwykle zainaugurowaliśmy nowy rok akademicki 2020/2021 w naszym UTW. Wzorem lat ubiegłych zaprosiliśmy na tę uroczystość znakomitego wykładowcę. Był nim dr hab. Michał Rusinek - sekretarz Wisławy Szymborskiej, poeta, wykładowca UJ i prezes Fundacji im. Wisławy Szymborskiej. Od Jej śmierci minęło 8 lat, ale dla p. Profesora 15 lat spędzonych u boku Noblistki, wspaniałej poetki i niezwykłego Człowieka jest nadal świeże i chętnie o tym opowiada. Na podstawie tych przeżyć i pracy powstała książka o tytule naszego wykładu.

 

    

Fot. DPI 24

   Jednak zanim zaczął się wykład, p. Prezes Stanisława Błaszak powitała zaproszonych gości: p. v-ce Burmistrz, p. Dyrektora RCOS i p. Dyrektora Biblioteki. Goście życzyli wszystkim słuchaczom udanych spotkań, dobrego zdrowia i spełniania swoich marzeń. Po wysłuchaniu Gaudeamus, rozpoczął się wykład.

   Znajomość pana Rusinka z p. Szymborską zaczęła się w roku 1996, kilka miesięcy przed Noblem, zaraz po zakończeniu studiów na UJ. Na sekretarza rekomendowała go prof. T.Walas, u której zaczynał właśnie studia doktoranckie. Po wiadomości o nagrodzie Nobla było wiele spraw do załatwienia, potrzebny był sekretarz na pierwsze kilka miesięcy, które przedłużyły się do 15 lat. Jak opowiadał p. Rusinek, nie było w tej pracy nic zwyczajnego, bo Osoba, dla której pracował była niezwykła i niepowtarzalna. Wisława Szymborska chciała żyć tak jak dawniej, ale nie było to już możliwe. Była osobą skromną, nie lubiącą rozgłosu, bywania w wielu miejscach i to było dla niej trudne, bo od wielu zaproszeń nie można się było wymówić. Nie bez powodu nazwała nagrodę Nobla ?katastrofą sztokholmską?. Jak bardzo to zakłóciło jej dotychczasowe życie świadczy fakt, że dopiero w 2000 roku wydała kolejny tomik wierszy. Jej utwory powstawały powoli, po głębokim namyśle, korzystała przy tym z wcześniej zapisanych w notesie fraz i zwrotów, które po wykorzystaniu wykreślała. Mówiła, że wiersze powinny leżakować. Gdy wiersz był gotowy, przepisywała go na maszynie przez kalkę, kopię zostawiając sobie a oryginał przepisywał na komputerze pan sekretarz. Często fragmenty wierszy były zapisywane na karteluszkach i skrawkach papieru, które skrzętnie wykorzystywała. Poetka twierdziła, że do pisania potrzebuje samotności, a przecież lubiła też spotkania z przyjaciółmi, na których odbywały się słynne loteryjki. Niektóre z fantów były do niczego niepotrzebne, albo zaskakujące, czy też całkiem zwyczajne.

   Po przyznaniu nagrody Nobla otrzymała gratulacje od Czesława Miłosza i później wielokrotnie się spotykali, zwłaszcza, że Miłosz zamieszkał w Krakowie po powrocie z USA. Ta przyjaźń noblistów była ciekawa i niestandardowa. Szymborska miała inny styl życia, nie lubiła być w centrum zainteresowania, w przeciwieństwie do Miłosza. Jednak udawało im czasem porozmawiać, a nawet odbyć podróż do Wilna ? miasta bliskiego poecie. W Wilnie spotkali się też z innym noblistą, Gunterem Grassem.

   Po nagrodzie noblowskiej, z uwagi na wiele zaproszeń zagranicznych, odbywała podróże po Europie i zwykle był to jeden wyjazd w roku. Jedyny wyjazd pozaeuropejski miał miejsce w 2004 roku do Izraela, gdzie poetka miała spotkania z byłymi mieszkańcami Krakowa, ale także z miłośnikami poezji, gdyż i w tym kraju jest bardzo znana. Pan Michał Rusinek zajmował się organizacją i logistyką. Ostatnia podróż odbyła się do Włoch na zaproszenie poety Jarosława Mikołajewskiego w 2009 roku.

   Kolejnym rodzajem aktywności W. Szymborskiej były kolaże, czyli wyklejanki w formacie kartek pocztowych o zaskakujących zestawieniach. Główną ich cechą była ironia. Korzystała przy tej twórczości z gazet, katalogów i ilustracji, które wycinała i naklejała. Następnie wysyłała je zaprzyjaźnionym osobom. Chętnie pisała też limeryki ? żartobliwe wierszyki o określonej konstrukcji. Oto przykład:

Jawnogrzesznica z miasta Kłaj

w swoim zawodzie była ?naj?

ale to zależało,

czy jej się chciało, czy nie chciało,

taki już miała obyczaj.

 

    Ostatni wydany za życia poetki był tomik 23 wierszy pt. ?Tutaj?. Chciała, by ostatnia jej książka nosiła tytuł ?Wystarczy?. Tak się stało już po śmierci W. Szymborskiej, gdy zebrane i nie wydane wcześniej wiersze znalazły tam miejsce. Oto jeden z nich:

Do własnego wiersza

W najlepszym razie

będziesz, mój wierszu, uważnie czytany,

komentowany i zapamiętany.

W gorszym przypadku

tylko przeczytany.

Trzecia możliwość -

wprawdzie napisany,

ale po chwili wrzucony do kosza.

Masz jeszcze czwarte wyjście do wykorzystania:

znikniesz nienapisany

z zadowoleniem mrucząc coś do siebie.

 

   Wykład nie pomieści życia Wisławy Szymborskiej. Pan Michał Rusinek opowiedział tylko o niektórych wydarzeniach i ciekawostkach. Zainteresowanym polecam jego książkę o tym samym tytule: "Nic zwyczajnego. O Wisławie Szymborskiej"

Uczestnicy wykładu wyrazili zadowolenie i radość ze spotkania z p. Profesorem i wielką polską poetką Wisławą Szymborską. Wniosek z tego, że warto czytać poezję.

 

    

 Michał Rusinek.....                   okładka książki...               z Wisławą Szymborską ....        spacer Noblistów...         poetka w młodości.             

 

 

                                                                                                                                                                              Anna Płachta

    

    24 czerwca 2020 roku po  czteromiesięcznej przerwie odważyliśmy się spotkać osobiście, żeby wspólnie spędzić czas w ten letni dzień. Żeby nie posądzić nas o brak rozwagi dodam, że zarówno na wykładzie, jak i na wycieczce były zachowane wszystkie obowiązujące środki ostrożności wprowadzone w związku z pandemią. Tak więc po ciekawym wykładzie udaliśmy się w niezbyt odległe, ale jakże bogate w zabytki miejsca. Mieliśmy to szczęście że  prof.  Kazimierz Wiech zgodził się przewodniczyć naszej wycieczce dlatego wszystko było dopięte na przysłowiowy ?ostatni guzik?.

    Nasze zwiedzanie zaczęliśmy od Lipnicy Murowanej. Każdy z nas kojarzył tę miejscowość z Niedzielą Palmową i najwyższymi palmami, które tutaj osiągają wysokość nawet 35m i rozsławiają Lipnicę na całą Polskę. Mniej natomiast wiedziało, że ta pięknie położona miejscowość, której historia sięga czasów Łokietka posiada kilka cennych zabytków architektury. Wśród nich wyróżnia się drewniany kościółek pod wezwaniem św. Leonarda. Umiejscowiony jest na skraju zabytkowego cmentarza nad brzegiem Uszwicy. Uroku dodaje mu wiekowy dąb. Średniowieczne  wnętrze zdobione jest bogatą polichromią. Cenne obrazy z ołtarza głównego oraz bocznych skradziono w latach 80 tych,  a odnalezione nie powróciły na swoje miejsce tylko zostały w Muzeum w Tarnowie. Mieszkańcy Lipnicy cały czas mają nadzieję, że te cenne dzieła wrócą na swoje miejsce, które czasowo zdobią jaskrawe kopie.

     Najstarszą Lipnicką świątynią jest kościół św. Andrzeja. Świątynię czterokrotnie trawił pożar, mimo to zachował pierwotną bryłę. W środku zachowały się też cenne zabytki takie jak gotycka rzeźba  Matki Boskiej zwana Piękną Madonną Lipnicką. Zachwyca także barokowo-rokokowa kaplica Ukrzyżowania Pana Jezusa. W Lipnicy znajduje się sanktuarium św. Szymona.  Jest to  niewielki kościół zbudowany w pierwszej połowie XVII w. w miejscu, w którym kiedyś znajdował się dom świętego. Tak niewielka miejscowość może  poszczycić się dwoma  świętymi i jedną błogosławioną osobą. Stąd pochodzą  św. Urszula Ledóchowska  jej siostra bł. Teresa Ledóchowska. Warto także wspomnieć piękny rynek z  podcieniowymi  kamieniczkami.

    Z Lipnicy udaliśmy się do oddalonego o 7 km  Rajbrotu, który  znajduje się w powiecie bocheńskim w gminie Lipnica Murowana. Była to wieś królewska starostwa lipnickiego. Historia mówi, że pierwszy kościół drewniany powstał jeszcze w czasach Bolesława Wstydliwego i jego żony św. Kingi około1261 roku. Kolejny miał powstać około 1320 roku. Ten także się nie zachował. Obecny pochodzi z 1511 roku. Do najcenniejszych zabytków w jego wnętrzu należą zachowane z poprzednich świątyń:

Madonna z dzieciątkiem Jezus

Wizerunek Chrystusa Zmartwychwstałego

Scena Męki Pańskiej w tęczy

W barokowym ołtarzu umieszczona jest Matka Boska z dzieciątkiem i młodocianym Janem Chrzcicielem

Kamienna ambona.

     Do lat 50 w otoczeniu kościoła znajdowały się: stary spichlerz, budynek plebanii, dzwonnica z XVI w. co razem tworzyło unikalny zespół architektury drewnianej. Niestety do tej pory zachowała się tylko dzwonnica a spichlerz przeniesiono w inne miejsce.

      Następne miejsce na naszej trasie architektury drewnianej to Iwkowa. Mały kościółek pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny  znajduje się w obrębie cmentarza. Posiada wspaniale zachowaną polichromię przedstawiającą 12 apostołów, najświętszą Marię Pannę oraz sceny Męki Pańskiej. Główny ołtarz zdobią pochodzące z 1688 r. rzeźby przedstawiające Najświętszą Marię Pannę oraz św. Elżbietę, które zaliczane są do najcenniejszych zabytków miejscowej sztuki ludowej.    

       W drodze do ostatniego miejsca, które mieliśmy zwiedzić przejeżdżaliśmy przez miejscowości, które zostały nawiedzone przez powódź. Szczególnie  wstrząsnął nami widok zniszczonego Łapanowa. Aż nie chce się wierzyć,  że tak mały potok jakim jest Stradomka może wyrządzić tyle szkód.

       Szczyrzyc  natomiast przywitał nas słoneczną pogodą i zaraz nastroje  nam się poprawiły. Miejscowość znana jest ze względu na znajdujący się tutaj klasztor cystersów, który funkcjonuje od 1243 roku. Cystersi przybyli do  Szczyrzyca z Ludźmierza budując tutaj klasztor kościół oraz przyklasztorne gospodarstwo tworzące  unikatowy zespół architektoniczny. Obecny kościół powstał w 1620 roku. W jego pięknym wnętrzu znajduje się słynący łaskami obraz Matki Boskiej Szczyrzyckiej. Sanktuarium  szczyrzyckie  należało kiedyś  do najbardziej znanych w Polsce. Znajdują się w nim: cenny wizerunek Pana Jezusa ukrzyżowanego, stara chrzcielnica oraz piękne organy. Do budynków klasztornych przylega Dom Opata, w którym znajduje się wiele cennych eksponatów. Szczególną uwagę zwraca jedna z trzech istniejących kopii mapy świata, której oryginał spłonął w Niemczech. Po obiektach oprowadzał nas zakonnik, który z humorem starał się nam przedstawić życie w klasztorze -nie zabrakło także wspólnej modlitwy przed cudownym obrazem Matki Boskiej Szczyrzyckiej oczywiście za  wszystkich słuchaczy UTW. Po przeżyciach duchowych zostało nam tylko zjeść wspólny obiad w miejscowej restauracji oraz napić się  słynnego piwa, które kiedyś było wytwarzane w przyklasztornym browarze ?obecnie prywatnym.

     Myślę, że wszyscy uczestnicy wycieczki zgodzą się ze mną, że warto było porzucić obawy i lęk przed nieznanym i zwiedzić te piękne miejsca.

                                                            

                                                                                                               Klasztor w Szczyrzycu  /więcej zdjęć w zakładce Galeria/

                                                                                                                                                                                      Stanisława Błaszak